Mam dzisiaj kryzys. Może to tąpnięcie przedpierwszomajowe, może przepracowanie, a może zwykłe przesilenie wiosenne. Taki miks smutku, wkurzenia, żalu nad głupotą ludzką, w tym – niestety – niektórych lekarzy. Ale najbardziej nad perfidią siedzących gdzieś tam wysoko cynicznych mend, które zapewne wiedzą, jak to szkodzi (wiadomo co), ale mają to w swojej chudej czy tłustej, nieważne, opatulonej zapewne drogimi majtami, kupionymi za krwawe dolary, dupie.
Widziałem ostatnio kilkoro dzieci. Jedno ma prawie 2 lata (bez 3 czy 4 miesięcy). Oczy jak u sowy, prawie nieruchome. Zaszczepione chyba wszystkim, co macocha farmacja dała. Widać, że ledwie ogarnia świat, potężnie obciążony płat czołowy i cały przód głowy. Jakimś nadludzkim wysiłkiem mózg szuka połączeń, chce wyrwać się do walki o większą przytomność umysłu, o błysk nadziei na drodze do poznania świata. Bo nawet przez przyćmione od nawału obciążeń doznania, do rodzącej się w poszczepiennych bólach świadomości dociera, że świat jest piękny, tak atrakcyjny, że chciałoby się poznawać więcej i więcej, i więcej, i szybciej. Ale szybciej się nie da...
Trzeba skierować impulsy drogami naokoło, omijając te wszystkie zabite rtęcią, aluminium, wirusami i nie wiadomo czym jeszcze neurony. Stworzyć całą sieć synaps, bo znaczna część już na początku drogi życia została uszkodzona. I to w dobrej wierze. Co za paradoks... Herbert kiedyś napisał: „w drugim roku wojny zabili pana od przyrody łobuzy od historii”. A teraz inne, korpo-łobuzy, tyle że od medycyny – ślepe, głuche, nieczułe, perfidne albo chciwe, albo wszystko naraz – okaleczają dzieci. Zabijają duszę. A czasami i ciało. W imię nauki. Nauki tak samo ślepej jak oni ze swoimi podwójnymi i potrójnymi ślepymi próbami, a przede wszystkim zaślepionej pychą, arogancją i brakiem szacunku dla mądrości Natury.
Jeszcze trochę i organizm może by sobie poradził. Może byłoby trochę lepiej – ciało przecież powoli wyrzuca nawet rtęć, produkuje interferon, który niszczy wirusy, a różne tkanki, łącznie z układem nerwowym, przecież się regenerują. Otumaniona i zaskoczona niegodziwością tak pięknego świata duszyczka próbuje z całych sił wbić się z powrotem do swojego siedliska, jakoś porozumieć z pouszkadzanymi neuronami gdzieś tam w układzie limbicznym. Docierające bodźce pobudzają układ nerwowy do pracy, a on, jak mięsień poddawany obciążeniu, powoli się regeneruje, zwłaszcza w okresie, kiedy aż się rwie do poznawania nieskończonej rzeczywistości i tylu nowości. Ale na horyzoncie już pojawia się kolejna szczepionka.
Nastraszeni przez siewców chorób przewlekłych rodzice uwierzyli, że błonica nieuchronnie pokryje gardło ich dziecka duszącą błoną, że bez błogosławionej, zesłanej zapewne z nieba, szczepionki zachoruje na nią na 100%, a jeśli już zachoruje, to również na 100% (a gdzie tam – nawet na 1000%) umrze.
Dali sobie wtłoczyć do głowy, że krztusiec sprawi, że ich latorośl zadławi się na śmierć – nieuchronnie, w męczarniach, bez żadnej nadziei na wyzdrowienie, mimo wszystkich zdobyczy medycyny XXI wieku. I że dziecko bez szczepionki zachoruje na koklusz na pewno, i umrze, bo innej możliwości na tym ziemskim padole przecież nie ma.
Ale nieważne. Zaszczepić trzeba. Strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Biedni rodzice, gdyby tylko widzieli tego Diabła, który gdzieś tam, za plecami Wielkiej Farmacji, zaciera ręce, ciesząc się z wielkiej szansy na kolejną skradzioną, dobitą bezlitośnie na samym starcie życia duszyczkę.
Kolejna porcja wirusów, bakterii, toksyn i nieznanych zanieczyszczeń przewali się w potoku cienkich strużek krwi dzieciaka. Część, jak można się było spodziewać, pokona ochronną, ale kruchą jeszcze barierę krew-mózg. I znowu organizm zacznie walczyć, zamroczony gwałtownym atakiem, wpadnie w wirusowo-chemiczną lobotomię.
Czy tym razem się uda? Jakie będą zniszczenia? Czy duszyczka będzie jeszcze miała do czego wracać? Tego nie wie nikt. Pewnie nawet Pan Bóg, który chyba już dawno postawił krzyżyk nad pychą i głupotą człowieka.
Przypisy:
1. http://www.nationalww2museum.org/learn/education/for-students/ww2-history/ww2-by-the-numbers/us-military.html
2. Bulletin of U.S. Army Medical Department, vol. VII, 4, April 1947
http://cdm15290.contentdm.oclc.org/cdm/singleitem/collection/p15290coll6/id/3384/rec/4
świadoma 2022-11-10 18:23:35 | MOJE DZIECKO UMARŁO PO SZCZEPIONCE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! TO LEKARZE ZAMODOWALI MOJEGO MALUSZKA!!!!!!!! STOP BIAŁEJ MAFI |
Szczepiony 2018-09-18 15:43:41 | Ale wy macie nastrane w głowach - "tylko2 dzieci miało chęć do eksploracji i energię właściwą dla tego wieku" - pewnie to dzieci nieszczepione bo reszta to "zombie" :) |
bibi 2015-05-03 01:59:34 | Wszyscy się dziwią że nasze dziecko "takie bystre" a może po prostu jest "normalne", smutne to bardzo... Ale jakiś dialog to często grochem o ścianę... |
Rafał Winiarek 2015-05-02 17:43:57 | Bibi, to objawy uszkodzenia ciała modzelowatego (m.in. ruchy gałek ocznych), zakrętu obręczy (upośledzona motywacja), hipokampu (zdolności i chęci do nauki, naśladowania itd.) i wielu innych części mózgu. Od takich niewielkich zdawałoby się uszkodzeń do pełnoprawnego autyzmu (i innych zaburzeń) jest niewielka droga. Lekarze w otępieniu i pod wpływem zaleceń odgórnych, które kształtuje Big Pharma, produkują nam armię małych zombie. Im więcej szczepionek, tym większe szanse na uszkodzenia układu nerwowego. A czasami wystarczy nawet jedna bardziej felerna szczepionka za dużo. |
bibi 2015-05-02 16:53:29 | Jestem po zajęciach dla dzieci 1,5-3 lata. Wielkie szklane oczy i bierność, tylko2 dzieci miało chęć do eksploracji i energię właściwą dla tego wieku... |
Ewa 2015-05-02 07:19:02 | Ostatnie zdanie trafione w punkt! |
Kasia 2015-05-02 00:29:30 | Ja widziałam juz takie oczy :-( Dziecko było zaszczepione tego samego dnia 1 dawką MMR, pneumo, menigokoki i Hib. Dlatego, że dziecko miało zaległe szczepienie. Straszny widok, dziecko nie ruszało gałkami ocznymi ,prawie wogóle nie mrugało i zero kontaktu ,nie reagowało co sie do niego mówi. Mama dziecka nie uznała tego za nic niepokojącego. Na szczęście malec jak widziałam go 6 m-cy później był juz w lepszym stanie. |