1. Dorośli, którzy nie przechorowali chorób dziecięcych takich jak odra czy różyczka, a byli szczepieni wiele lat temu, są wg standardowej literatury medycznej również nieodporni (ponieważ występuje ograniczony czas odporności poszczepiennej). Czy w związku z tym wszystkich dorosłych należy ustawicznie doszczepiać? Jeśli chciałoby się spełnić postulaty takiej propozycji, tak trzeba by było robić. A może nie wpuszczać niezaszczepionych nauczycieli i przedszkolanek?
2. Koncepcja miałaby sens i miałaby znamiona względnej sprawiedliwości, jeśli osoby po szczepieniach szczepionkami zawierającymi żywe wirusy (na przykład szczepionką MMR – odra, świnka, różyczka czy OPV – doustna szczepionka przeciw polio) byłyby również poddawane kwarantannie po szczepieniu. Wiadomo jednak, że tak nie jest – dopiero co szczepione takimi szczepionkami dzieci nie są izolowane od zdrowych nie tylko w punktach szczepień i przychodniach, lecz również nikt nie monituje faktu zaszczepienia w przedszkolach i szkołach. Znany jest fakt, że wirusy poszczepienne są rozsiewane przez szczepionych przez nawet kilka tygodni po szczepieniu (przy polio nawet przez kilka miesięcy). Były stwierdzone liczne przypadki zarażenia wirusami poszczepiennymi (można sprawdzić genotyp wirusa), są też liczne przypadki polio poszczepiennego (właściwie obecnie polio można się zarazić wyłącznie ze szczepionki).
3. Wiele dzieci jest nieszczepionych z powodów zdrowotnych niezwiązanych z decyzją rodziców, tylko przeciwskazaniami lekarskimi (niedobory odporności, po nowotworach, przeszczepach szpiku itd.). One również mogą być "rozsadnikami" infekcji, tylko przedstawia się je wyłącznie jako tych "narażonych", co nie odpowiada prawdzie. Poza tym w okresie nabierania odporności i odbudowy np. szpiku kostnego takie dzieci (czy osoby dorosłe) są chronione przed resztą społeczeństwa, a to z tego prostego względu, że potencjalne zagrożenie stanowi dla nich każdy patogen, z którym mogą się zetknąć. A potencjalnych gatunków patogenów w naszym otoczeniu są setki, jeśli nie tysiące – począwszy od wielu serotypów wirusa grypy, różne adenowirusy, rinovirusy powodujące przeziębienia, po powszechnie występujące gronkowce, paciorkowce i inne bakterie. Dlaczego więc traktować priorytetowo wyłączenie tych kilka, na które są szczepionki? Czy jest to w jakikolwiek sposób logiczne?
4. Jakakolwiek separacja rodzi podziały społeczne i konflikty. Jaki ma to sens? Czy chcielibyśmy, by dzieci dzielono na lepsze i gorsze, niezależnie od tego, co miałoby być linią podziału?
5. Dlaczego w takim razie nie separować chorych na AIDS czy WZWB czy WZWC? Ich dane (w wypadku pozytywnej diagnozy) są znane państwu polskiemu. Natomiast nie ma żadnego dowodu, że niezaszczepiony osobnik X jest rozsadnikiem jakiejś choroby, o ile nie wykona się odpowiednich badań, w związku z czym dziwny jest pomysł piętnowania go i jego rodziców.
6. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, jest cała masa chorób zakaźnych, przeciw którym nie ma szczepionek. Czy mamy nagle zacząć bać się ludzi, bo mogą przenieść którąś z nich? Może wobec tego powinniśmy zamknąć się w pokoju bez klamek i oddychać przez maski?
7. I wreszcie najważniejszy powód: osoby zaszczepione, przy zakładanej skuteczności szczepień, nie powinny się czuć zagrożone. Bo przecież chroni je szczepionka, prawda?