
Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami narastającej agresji, podsycanej przez media i nierzetelnych dziennikarzy wobec nieszczepionych dzieci oraz ich rodziców. Jakby obowiązkiem małych ludków było dźwiganie na swoich delikatnych ramionkach ciężaru odpowiedzialności za błędy dorosłych, za ich brak tolerancji oraz samodzielnego myślenia. Posłużmy się może przykładem odporności zbiorowej, na którą tak chętnie powołują się największe polskie autorytety pediatrii i wakcynologii: straszą oni niechybnym nastaniem epidemii, jeśli wyszczepialność polskiego społeczeństwa spadnie poniżej 95%. Niektórzy są ostrożniejsi i szacują ten próg bezpieczeństwa na 90%. A jak to wygląda w rzeczywistości, skoro 90% dorosłych – w tym lekarze, pielęgniarki, urzędnicy sanepidu – nie szczepi się i nie odnawia zalecanych szczepień? Zagadka: „Jak działa odporność zbiorowa na przykładzie Polski, jeśli wiemy, że aby istniała odporność zbiorowa, musi być minimum 95% zaszczepionej populacji, oraz że szczepionka działa przez kilka lat?”.
Z danych statystycznych z 2013 r. wynika, że w Polsce jest 38 502 396 mieszkańców, z czego osób w wieku przedprodukcyjnym, u których możemy założyć, że jeszcze mają odporność na choroby zakaźne dzięki szczepieniom (chociaż i w tej grupie wiekowej wielu już jej nie ma na choroby, przeciwko którym została zaszczepiona), jest 14 058 180 osób. Szacunkowo więc procent mieszkańców zaszczepionych wynosi 36,52% ludności Polski.
Więc gdzie są te epidemie i choroby? A może nie chodzi wcale o zdrowie publiczne, ale tylko i wyłącznie o pieniądze? Pieniądze zarobione kosztem naszego zdrowia, dzięki naszemu lękowi i całkowitej ignorancji w kwestii szczepień i podstawowej wiedzy o chorobach zakaźnych?
W 2009 r. byliśmy obserwatorami epidemii świńskiej grypy, która miała nas wybić jak kaczki na polowaniu. Media i wszelkiej maści poważni znawcy tematów medycznych – profesorowie, lekarze, docenci, siwe głowy i łyse głowy – wszyscy jak jeden mąż krzyczeli o rychłym zgonie, jeśli nie skorzystamy z dobrodziejstwa szczepień przeciwko tej właśnie grypie.
W tym samym czasie w Polsce testowano szczepionkę przeciw świńskiej grypie na bezdomnych, na ludziach wykluczonych społecznie. Eksperymenty prowadzono w okolicach Grudziądza i Torunia. Tych perfidnych działań nie przeżyło 21 bezdomnych osób. Sprawą zajęła się prokuratura i po wielu miesiącach żmudnej pracy skazano lekarzy i pielęgniarki, którzy brali udział w tym procederze. Ale, jak się okazuje, najbardziej poszkodowaną stroną w tej tragedii jest firma farmaceutyczna, która zleciła eksperyment. Żąda ona odszkodowania od osób, które prowadziły szczepienia bezdomnych, za przerwanie badań klinicznych (
http://superwizjer.tvn.pl/aktualnosci,984,n/szczepionka-przeciwko-swinskiej-grypie-byla-testowana-na-polakach,41075.html).
Przypomnijmy, jakie wtedy podnoszono larum, że Polska nie kupiła szczepionek przeciwko świńskiej grypie. Że winne temu jest lobby antyszczepionkowe. Cokolwiek to oznacza – ja tego po prostu nie wiem.
Mamy rok 2013/2014 i głośne nawoływania mediów o kolejnej epidemii, tym razem eboli w Afryce Zachodniej. W całej Afryce nie było przypadków eboli, a jednak, jak na złość, wirus rozgościł się w Mali, Liberii, Nigerii i w Sierra Leone (gdzie w grudniu 2013 roku WHO prowadziło szczepienia dzieci, ale to pewnie tylko koincydencja).
Nie zastosowano kwarantanny (czyli środka zapobiegającego rozprzestrzenianiu się wirusa), wręcz przeciwnie: chore osoby transportowano do USA i do Hiszpanii. Do Polski wrócili salezjanie wrocławscy i toruńska studentka. I nic! Nikt im złego słowa nie powiedział na lotnisku, że mogą zarazić miliony Polaków. Na śmierć. Co robił w tym czasie nadzór sanitarny i GIS (Główny Inspektor Sanitarny)? Nic, kompletnie nic.
Kolejne miesiące pokazały, że wirus ebola nie jest chętny, aby zabijać ludzi na całym świecie.
Teraz jesteśmy uczestnikami kolejnej szalonej kampanii chorobowej. Tym razem sprawa dotyczy odry, bardzo zakaźnej choroby wieku dziecięcego. Ale ucierpieć po odrze może każdy: i duży, i mały, i młody, i stary, i szczepiony, i nieszczepiony. Równie dobrze można po prostu odrę przechorować bez powikłań.
„Epidemia” odry zaczęła się w Kalifornii, gdzie osoba dorosła zaraziła kilkanaście osób. Nie wiadomo, czy ta osoba była szczepiona, czy też nie była. Ale sprawa zaczęła nabierać rumieńców. Bynajmniej nie od choroby. Właśnie: dlaczego „epidemia” w cudzysłowie? Bo to jakaś dziwna „epidemia”, skoro w 330-milionowym narodzie zachorowało około 141 osób. Epidemia? Czego epidemia? Bezmyślności? Strachu?
Teraz temat odry jest kontynuowany w Niemczech, w Berlinie. Jaka gratka dla mediów i lękarzy (czyli lekarzy, którzy tylko potrafią straszyć okropnymi powikłaniami po chorobach, jeśli się nie zaszczepimy). Oto 1,5-roczny chłopczyk zmarł na odrę i był nieszczepiony. Taka informacja obiegła świat. I jak zawsze wszystkie palce wskazujące, a kciuki w dół są wycelowane w dzieci nieszczepione (najczęściej z powodu wcześniejszych powikłań poszczepiennych rodzice zaniechali szczepień). I w ich ostrożnych rodziców. A czego się dowiadujemy z niedobrego Internetu?
Że dziecko było szczepione wg niemieckiego kalendarza szczepień i że przyjęło pierwszą dawkę szczepionki przeciwko odrze MMR (brakowało mu jeszcze dawki przypominającej). I że poważnie chorowało, na serce. Szpital Charite w Berlinie wydał wczoraj komunikat prasowy, który mówi, że to dziecko miało już wcześniej chorobę serca, która w połączeniu z odrą doprowadziła do jego śmierci.
Czy jesteśmy świadkami hekatomby? Czy raczej sprytnej manipulacji, aby wprowadzić kolejną dawkę szczepionki MMR (odra, świnka, różyczka) dla młodzieży i dorosłych, a pierwszą dawkę przesunąć na wiek niemowlęcy? Jedna dawka się nie sprawdziła, druga dawka też nie, więc wprowadźmy trzecią. Pieniądze na strachu będą uczciwie zarobione, a odra jak była, tak jest, i po prostu będzie. Ale jak się zachowają dorośli i personel medyczny, kiedy zostaną dla nich wprowadzone przymusowe szczepienia? Za rok, dwa, może pięć lat? Gdzie pójdą po pomoc i się wyżalą?
Na razie mamy projekt Platformy Obywatelskiej, złożony w Sejmowej Komisji Zdrowia, aby od roku 2017 poszerzyć kalendarz szczepień dla dzieci i młodzieży o szczepionki przeciwko meningokokom, pneumokokom, ospie wietrznej i HPV. Koszt samych szczepień przeciwko pneumokokom to kwota około 250 000 000 zł rocznie. Lekko licząc... (
http://www.mp.pl/szczepienia/wywiady/show.html?id=114781). Z artykułu dowiadujemy się również, że Polacy to naród niezdolny do samodzielnego podejmowania decyzji w kwestii profilaktyki zdrowotnej. A dlaczego nie promuje się naturalnego karmienia piersią niemowląt i dzieci, jako niezwykle skutecznej metody zapobiegania zakażeniom bakteryjnym i wirusowym? Właśnie karmienie piersią chroni dziecko przed zakażeniami meningokokami i pneumokokami.
http://mlekomamy.pl/uploads/czytelnia_profesjonalisci/podr%C4%99cznik_neonatologia%20_karmienie_piersia.pdf).
Dlaczego Ministerstwo Zdrowia nie prowadzi kampanii edukacyjnej na ten temat? Tym bardziej że przecież pokarm matki jest produkowany naturalnie, można powiedzieć: za darmo! Budżetu państwa nic to nie kosztuje. Ale do szczepień dołoży kilkaset milionów złotych. Z naszych podatków, i do tego kosztem innych zabiegów i metod leczenia, ponieważ pieniądze na zakup szczepionek mają być wydane z NFZ, a nie z MZ.
Kto na tym skorzysta, a kto straci?
Niebywałym kuriozum w tym projekcie jest próba wprowadzenia obowiązkowych szczepień przeciwko HPV (tym bardziej że jeszcze niedawno MZ ich nawet nie rekomendowało). Polska stałaby się jedynym krajem na świecie, który miałby to szczepienie jako obowiązkowe. Japońskie ministerstwo zdrowia wycofało rekomendacją dla Gardasilu (HPV) po tym, jak 2000 dziewcząt doznało bardzo poważnych powikłań poszczepiennych. We Francji grupa 400 lekarzy złożyła list do ministra zdrowia, aby zweryfikować bezpieczeństwo i skuteczność szczepioniek przeciwko HPV,
a ponieważ jest bardzo dużo zgłoszeń skutków ubocznych po tym szczepieniu.
A w Polsce AOTM (Agencja Oceny Technologii Medycznych) wydaje rekomendację o niefinansowaniu szczepień HPV z pieniędzy publicznych, ale wójtowie i burmistrzowie w najlepsze wydają pieniądze podatników na szczepienia kolejnych dziewczynek (patrz:
link). A teraz posłowie PO bez mrugnięcia okiem chcą wprowadzić tę szczepionkę do kalendarza szczepień obowiązkowych.
Nikt z posłów i posłanek nie pochyla się nad wprowadzeniem systemu odszkodowań dla ofiar szczepień, nikt z nich nie pracuje nad zbudowaniem skutecznego systemu rozpoznawania i zgłaszania NOP. Zamiast tego, z naszych pieniędzy, będą finansowane kolejne szczepionki o nie do końca poznanej skuteczności. Czyżby kolejny eksperyment medyczny na polskich dzieciach?
W mediach i w urzędach mówi się ciągle o profilaktyce zdrowotnej z użyciem szczepionek, aby chronić zdrowie najmłodszych. A gdzie jest troska o zdrowie osób starszych? Dlaczego w naszym demokratycznym kraju 16 osób dziennie popełnia samobójstwo? (patrz:
link) Czy wszystko można złożyć na karb depresji? A skąd się ona wzięła u tych osób? Może od zalewania przez media informacjami o negatywnym ładunku emocjonalnym, m.in. o wojnach, epidemiach, śmierci? A może te osoby zostały zaszczute przez urzędników, którzy rozbili im rodziny, zabierając dzieci do domów dziecka, bo rodzina była za biedna na utrzymanie dzieci? Ale rodzina zastępcza dostaje od tych samych urzędników dotację w wysokości około 1300 zł na dziecko. Gdzie tu sens?
Strach zabija duszę. Jednym ze skutecznych sposobów, aby pokonać strach, jest wiedza. Wiedza zdobyta samodzielnie, ze źródeł niezależnych od osób, które mają konflikt interesów. Wiedza zdobyta z książek, z Internetu, od neutralnych autorytetów może być niezwykle pomocna w budowaniu swojej pewności siebie. Ale nic nie zastąpi zdrowego rozsądku i zwyczajnej empatii w sercu dla innych ludzi i zwierząt.
Przemysław Cuske
Wiceprezes Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP